Miraże
– To ile
razy będzie pan robił to swoje wino?
–
Przepraszam?
– No, ile
razy w roku pan będzie produkował wino? – pani poprawiła się na krześle i
ustabilizowała grymas na twarzy w pozycji: dupek.
Szukam właściwej
odpowiedzi, wiedząc, że od tego zależy, w jaki urzędniczy kanał trafi sprawa. Tymczasem
dwóch mundurowych ustawia wysoko poprzeczkę: anulujemy fabryczne włoskie
atesty. Będziemy ręcznie oznaczać pojemność zbiorników fermentacyjnych. Nie po
włosku, a po polsku, bo to nie są żarty. Pani w opiętej miniówie pokazuje lekko
zniszczonym tipsem na paragraf. Paragraf z odniesieniem do i w nawiązaniu do (z
późniejszymi zmianami). Mierzymy listwą metalową. Jak w GS za Gierka. Pięć
litrów to grubość kreski flamastra na szkiełku kontrolnym. Źle. Wezwanie na
przesłuchanie. Proszę na pierwsze piętro. Na pierwszym piętrze bal maskowy: panowie
bladzi i z trądzikiem na twarzy bawią się w komórki do wynajęcia – wyskakują z
anonimowych pokoi i znikają w czeluściach toalet tylko do użytku wewnętrznego.
Panie w kusych mundurkach oblizują tłuste od czerwonych szminek wargi. Panie rządzą:
– Proszę
siadać. Imię... Nazwisko... Pesel... Decyzja ARiMR... Załącznik,
paragrafffff.... Ustawa winiarska, znamy?... No widzi pan? Nie dopełnił. Nie dołączył
i nie dopiął. Nie zachował. Źle!!!
Siedzę na
zepsutym biurowym krześle, opuszczonym tak, że oczy mam na poziomie opiętych
mundurową kiecką ud. Źle. Mamy kłopot. Kłopocik. Uda nabrzmiewają, pulsują.
Pani bierze pejczyk, a pan w mundurkach poprawia tupecik. Kapituluję i powoli
opuszczam spodnie.
Biorę
pejczyk z rąk pani i samosmagam się. Pan w mundurkach zamyka oczy i oddycha ciężko.
Pani uśmiecha się lubieżnie, miniówa podsuwa się wyżej, uda drgają jak meduza
wyrzucona falą na plażę.
– Proszę
przyjechać po koncesję. A jednak nie, przepraszam, nie spełnia pan....
Książeczka zdrowia, niezaleganie, badanie wody, czyste uszy i łagodny głos,
kształtna czaszka i potwierdzone świadectwo chrztu. Potulnie. Koncesję
odebrać!!! Podatki, podatki płacić. Pamiętać. Uiszczać.
Nie wolno:
napisać, z czego jest to wino.
Nie wolno: napisać rocznika (tego wina).
Nie wolno:
wprowadzać w błąd i oszukiwać państwa. Państwa polskiego (jak siebie samego).
Nie wolno:
pozwolić kurom, aby rozdziobały winne wytłoki i przerobiły je na jaja. Bo będą
winne one i ich jaja.
Kasa
fiskalna z cichutkim rzężeniem wypluwa pierwszy paragon. Sprzedane. Chryste,
Twoją krew właśnie sprzedałem, miej mnie w opiece.
Budzę się.
Święto Wina w Janowcu. Przede mną stoi para, obejmując się czule: znajoma pani
(zamiast miniówy jeansy) i znajomy pan (zamiast mundurka biały t-shirt):
– Pyszne to
pana wino.