Czuj

Komunikat brzmi mniej więcej tak:  dzisiaj jest wtorek, ósmy maja. Imieniny Stanisława i Klotyldy. W całej Polsce pogoda będzie wiosenna i zachęcająca do spacerów. Od wschodu zanikające opady deszczu i postępujące przejaśnienia, na południowym wschodzie bezchmurnie. Temperatura od 8 stopni na wschodzie do 12-15 na zachodzie. Słonecznie. W najbliższych dniach pogoda bez zmian.
I już czerwone lampki w głowach wszystkich winiarzy na południowym wschodzie Polski płoną żywym ogniem. Alarm pomarańczowy w zielono-żółto-pomarańczowo-czerwonej skali. Na wschodzie bezchmurnie!!! Temperatura 8 stopni!!! To oznacza, po przetłumaczeniu z języka miastowych na normalny,  że w nocy obudzi się Buka i zacznie w pijackim widzie zataczać się po polach i polanach, jarach i dolinach, liżąc lodowatym jęzorem młode rośliny.

DSC_0935.JPG

Dziś jeszcze winnica trwa w wiosennym rozkwicie. Owady robią swoje, a zaróżowione dziewiczo koronki wybijających pędów pną się ku słońcu. Ziemia pachnie i paruje ciepłą wilgocią. Szeregi krzewów stoją w szpalerach na baczność okryte jasnozielonym mundurkiem młodego listowia. Tu i ówdzie powieje na wietrze medal za dzielność w kampanii zimowej, gdzieś odklei się lampas latorośli  i zwisa zawadiacko, czasami motyl przygnie bagnety wymierzonych w niebo wąsów szukających podparcia. Ale już guziki kwiatostanów zapięte, troki wąsów podciągnięte, sztucery pędów wyprężone. Jeszcze jest jasno, słonecznie, ciepło. Jeszcze działa Buki nie zagrzmiały, jeszcze kule nie świszczą, jeszcze wszystkie członki są na swoich miejscach. Jeszcze wszyscy żyją. Wróg jest na razie daleko, oddzielony dwunastoma stopniami i kilkunastoma godzinami. Ale starcie jest nieuniknione. Krety już to wiedzą. I bociany. Nie wszystkim się uda.
O 19.00 SMS od Maćka. Temperatura u niego na winnicy: 9 stopni. Gość z miasta znający świat zewnętrzny tylko pomiędzy wschodem i zachodem słońca uspokaja: patrzcie, jak pięknie, czysto zachodzi słońce, nic nie będzie. Wychodzę na wieczorny spacer z psami. Z ich zziajanych pysków unosi się para. Po godzinie wracam. 7 stopni.
SMS od Maćka: 8 stopni. Dzwonię do pana Jacka. Nie odbiera. Do pani Wiesi. Ona jest oazą spokoju. Powtarza, że nic nie będzie. – Może na dole, koło domów szczypnie, ale nie wyżej, nie ma mowy. Tu nigdy w maju nie ma przymrozków ani gradu. Nigdy. Zabierze ogórki koło kurnika, ale tam na górze nie.
O 21.00 SMS od Maćka: u niego 6 stopni. Dzwonię do pana Jacka, nie odbiera.
Moi wspólnicy w Warszawie są jak wodzowie naszej armii 31 sierpnia onego roku. Jaka tam wojna, jaki mróz, jakie straty.
SMS od Maćka: 4 stopnie. W internecie wrze. Wielcy i ci maluczcy winiarze donoszą: 2 stopnie, u mnie 9, ale błyskawicznie spada, a ja przestałem śledzić, a u mnie podskoczyła o 0,2 stopnia, nie, nie, o 0,3 stopnia.
Winorośl jest delikatna. Jak jedwab pod żelazkiem. Jak pupa księżniczki z bajki. Wystarczy nawet niewielki, maciupeńki minusik i umiera.
O trzeciej nad ranem Maciek zrasza swoją winnicę wodą. Zamarzająca skorupka lodu opatula delikatne zielone części rośliny i nie pozwala na obniżenie temperatury poniżej zera. Na zdjęciach widać sople lodu, lodowe nacieki. Cała winnica w lodowym lukrze. Trzeba uważać, aby pod ciężarem lodu nie oderwały się pędy. Na termometrze ma minus dwa stopnie. Bliskowice milczą. Brak danych. Wierzę, że teorie o zboczu, po którym zimne powietrze zsuwa się na dół, i efekcie Wisły jako termoforze są prawdziwe.
Pomiędzy piątą rano a wschodem słońca decydujące starcie. Buka rzuca swoje pułki w każdy dołek, każde zagłębienie terenu. Bliskowice walczą. Wszystko odbywa się w upiornej, martwej ciszy. Wstaje słońce. Wygraliśmy?
Telefonuje pan Jacek: – Dzwonił pan, ale już spałem. – A tak, jak tam, przymrozek złapał? – A trochę spaliło ogórki na dole i kartofle. – A w winnicy był pan? – Nie, tam nic nie było. Tam jest zawsze 4-5 stopni więcej niż przy domach. Nie, na górkach jest cieplej.
Studiuję portale pogodowe. Taka pogoda utrzyma się jeszcze przez kilka dni, a potem powrócą zbawienne o tej porze roku chmury i drobne opady. Czyli, przekładając na język mieszczuchów, zepsuje się.